poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 1-Luna

Byłam w śnie, ale nie takim zwyczajnym. Od kilkunastu lat, dokładnie kilka miesięcy po skończeniu jedenastu lat miewałam sny dziwne i dla mnie niezrozumiałe. Nie było ich dużo, zaledwie jeden na każdy kolejny rok i nie zawsze w tym samym dniu oraz miesiącu co w poprzednim roku. Potrafiłam je od jakiegoś czasu bardzo dobrze rozpoznać. Może przez to iż są one inne. Gdybyście czuli to co ja czuje w tych snach, też zaczęlibyście je odróżniać od normalnych snów po jakimś czasie. Odczuwam w nich wiele smutku, rozterki, tęsknoty, współczucia i troski, ale najgorsze jest to iż wiem że te uczucia nie pochodzą tylko ode mnie, ale również od kogoś innego bardzo mi bliskiego. Tylko problem tkwi w tym że w każdym takim śnie jestem sama. Ciągle pojawiam się tylko w jednym miejscu, stoję przed długimi, wyrytymi w skale schodami prowadzące na odległą górę. Z dołu widziałam mały, czerwony punk, który od zawsze wydawał mi się Villą, białą jak śnieg w zimie, z kilkanaście czerwonymi ozdobami. Gdy zawsze się rozglądałam widział ten sam widok, jakbym była w niebie, kilkanaście tysięcy kilometrów nad ziemią. Nie było widać podłoża pod stopami gdyż była na niej mgiełka otaczająca całe to miejsce, olśniewające mimo swej pustki i ciszy, a może to było właśnie jego największym urokiem? Długo się nie zastanawiała. Spoglądałam na każdy detal w śnie by jak najwięcej zapisać w swej pamięci, gdybym zbyt szybko miała się wybudzić. Kilka podobnych willi było na kolejnych wzgórzach a największy przypominający panteon znajdował się na samym środku tego wszystkiego. Gdy obejrzałam wszystko z dokładnością chciała przejść znowu przez schody, które tyle lat pokonywałam i nigdy jeszcze nie udało mi się dotrzeć na sam szczyt. Z każdym rokiem pokonywałam większy dystans. Gdy miałam pierwszy taki sen i nie zwracając uwagi na otoczenie po prostu ruszałam przed siebie. Po pokonaniu zaledwie trzech schodków wróciłam do rzeczywistości. Z każdym jednak rokiem śniło mi się to samo miejsce. Byłam w nim ciągle ubrana w długą biała szatę, zapięta jedynie złotym krążkiem na prawym ramieniu, widniał na nim zawsze symbol miecza, a długie, rude loki opadały mi bezwładnie na ramiona. Z każdym rokiem mogla pokonywać coraz to większy dystans, coraz to więcej schodków, a w tym śnie właśnie znalazłam się na samym szczycie i jeszcze się nie wybudziłam. Bała się co będzie, co się ukaże za tymi dużymi marmurowymi drzwiami, które zdawały by się takie ciężkie i trudne do otwarcia. Co miałam tam niby znaleźć? Od kilku lat (raczej od tylu od ile zaczęłam się tym miejscem interesować), dążyłam do tego co tam może być na samym szczycie, co tam się kryje takiego ważnego?. Od małego tylko ta jedna willa mnie do siebie przyciągała, jakbym wiedziała wewnątrz że tu jest mój prawdziwy dom, że to jest moje miejsce, w którym teraz powinnam się znajdować. Villa była duża, nie miała tak kolosalnych rozmiarów jak niektóre, co tu się znajdowały, ale wystarczająca była by pomieścić kilka sypialni, łazienek, duży salon, kuchnie i tym podobne. Drzwi były pięknie ozdobione różnorodna bronią, używaną jedynie za czasów średniowiecznych wojowników. Gdy już się zdecydowałam, wyciągnęłam rękę ku nim, ale zaraz gdy opuszkami palców musnęłam je delikatnie i po tym jak o dziwo się otworzyły ja niestety otworzyłam również swe oczy. Zawsze gdy się budzę czuje rozterkę za tym miejscem i tęsknotę za widokami. Zawsze w tych snach czuje jakby były prawdziwe, jakbym to ja teleportowała do nich swoje ciało i umysł, a nie one nawiedzały mnie nocami. W tym roku raczej to tyle, na więcej trzeba poczekać za rok...co za bezsens, a byłam już tak blisko. Wzdychnęłam przeciągle obracając się na łóżku w drugą stronę. Dziś wylatuje do Londynu by tam za tydzień zacząć wymarzone studia. Niedowiary że mam już 20 lat, ten czas tak szybko leci. Spojrzałam na zegarek na mojej czarnej etażerce koło matrymonialnego łóżka. Wskazywał godzinę czwartą, a ja dopiero wieczorem miałam wylecieć. Bagaże już dawno zostały przygotowane a o mieszkanie nie musiałam się martwic. Rodzice już dawno kupili mi przytulne mieszkanie blisko szkoły, zaledwie pięć minut drogi. Ciężko na to pracowali, ale cieszą się z tego że mogą spełnić marzenia swojej córki.

Luna...

1 komentarz: