Egipcjanie wierzyli iż nie ma porządku - czy jak oni go zwali Maat - bez
Chaosu. W pewnym sensie się z nimi zgadzam. Nie chodzi przecież o to,
aby świat był idealny. Chodzi o zachowanie równowagi, niewielką burzę na
pogodnym niebie...
Nie myślcie sobie, że trafiliście na
współczesnego filozofa zadręczającego was wielkim "być albo nie być". Po
prostu poznając mnie, musicie liczyć się z tym, że z radością zachwieję
wasz Porządek całą masą Chaosu. Moim ulubionym zajęciem z czasów
szkolnych było płatanie ludziom figli. A to dolałam farby do mydła, to
położyłam na drzwiach atrament, powykręcałam wkłady z długopisów,
dolewałam octu do napojów i wiele wiele innych, można tak wymieniać
przez wieczność, a ja nie mam tyle czasu. Nie robiłam tego, aby się z
kogoś pośmiać. Po prostu lubię być wredna. Oczywiście NIGDY nikt mnie na
tych numerach nie złapał i ani razu nie miałam z tego powodu kłopotów.
Wręcz przeciwnie, jestem uważana za cichą i spokojną osobę. Przemilczmy
sprawę tego, że co najmniej dwa razy dziennie wdawałam się w bójki,
kłótnie czy inne zadymy, skoro żaden nauczyciel nie wyciągnął z tego
konsekwencji to nie musimy się tym przejmować. Rodzice też zresztą tego
nie. Skoro już przy nich jesteśmy, to nie są oni moimi biologicznymi
rodzicami a jedynie prawnymi opiekunami. Adoptowali mnie gdy byłam mała,
więc tych prawdziwych nawet nie znam. Matka jest aktorką, może nie
jakaś przesadnie sławną, ale kilka ról złapała. Ojciec pracuje jako Paparazzi i
ma na swoim koncie pokaźną ilość kompromitujących zdjęć gwiazd. A ja?
Jestem studentką medycyny i choć może to zabrzmieć dziwnie, nigdy,
przenigdy nie chciałabym zostać sławna. To nie dla mnie. Gdy
wyprowadziłam się od rodziców, moje życie stało się dużo spokojniejsze,
oczywiście tylko do pewnego momentu, ale do tego dojdziemy...
Opowiadam i opowiadam, a nawet się nie przedstawiłam. Maniery poszły w
las i jak znam życie, prędko nie powrócą. No nic, zawsze można to
nadrobić. Podobno pochodzę z Grecji a Grecy mają to do siebie, że mimo
upływu lat, wciąż uwielbiają mitologię. Nic więc dziwnego, że kobieta
która porzuciła swoje dziecko, nadała mu imię sprawczyni wszelkich
nieszczęść. Jestem imienniczką tej, która tysiące lat temu nie umiała
wysilić się na tyle, aby nie otwierać dziwne wyglądającej puszki w
której Zeus zamknął choroby, głód i całą masę innych niezbyt przyjemnych
aspektów życia. Dla tych, którzy się jeszcze nie domyślili, wyjawię, że
na imię mi Pandora. Ci, którym życie nie miłe, mówią mi Dora, za co
chętnie rzucam w nich różnymi, ciężkimi przedmiotami między innymi nokią
3310.
No dobrze, nie zamierzam was zamęczać, przynajmniej na
razie. Jest coś, co chciałabym wam opowiedzieć, ale trochę to potrwa
więc nie przerywajcie mi, bo jak już wspomniałam - a może wcale tego nie
zrobiłam? Już sama nie wiem - jestem osobą bardzo nerwową. Z góry
jednak ostrzegam, że historia którą opowiem może zdawać się bardzo mało
prawdopodobna wręcz niemożliwa. Jeśli zamierasz mi wytykać, że kłamię,
proponuję szybko wcisnąć biały krzyżyk na czerwonym tle w górnym rogu
ekranu. To byłoby na tyle ze słów wstępu...
Pandora...
Jest nareszcie mogę dodać komentarz!!
OdpowiedzUsuńNo więc ok: Moja droga Abigail... piszesz nie ziemsko, więc macie obie pewność że będę czytała tego bloga.
Wstęp jak już pisałam 1000 razu jest extra!
Nie wiem jak pisze twoja koleżanka( wgl jak masz na imię? Jakaś ksywa?)Ale myślę że tak dobrze jak ty!
Twoja Lyssa/Danaida
Moja drogą, cieszymy się że blog będzie czytany przez ciebie, słyszałam o tobie kilka pozytywnych i ciepłych słów z ust Pandory a zwanej przez ciebie Abigail... Na tutejszym blogu zwie się Luna lecz prawdziwie przezywają mnie Deja aczkolwiek Luna jest przeze mnie najbardziej popierane...No cóż, wstęp ja napisałam jeśli chodzi o takie pismo a co do mojego stylu to sama się wkrótce przekonasz jaki on jest i z szczerą nadzieja mam nadzieje iż się spodoba...Luna
OdpowiedzUsuń